» Mag: Przebudzenie » Bohaterowie niezależni » Latarnia

Latarnia


wersja do druku
Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak
Ilustracje: Vermiliona

Latarnia
Dwie latarnie morskie przy jednym porcie to zadziwiający widok. Właśnie taki prezentują plansze, witające podróżnych przy wjeździe do miasta. Lecz próżno szukać jednej z nich wśród atrakcji turystycznych. Wieża na Skale Wichrów jest od wieków opuszczona i zapomniana, nie jeżdżą tam wycieczki, a obok nie ma bud z paskudnym żarciem i pamiątkami. Jest to smutne i opuszczone miejsce, niegdyś świadek – a może i nie tylko? - przerażających i niewytłumaczalnych zdarzeń, dziś wyłącznie już relikt przeszłości. Jednak tych, których nie zniechęci ani jej ponura historia, ani kiepski stan, może czekać wiele przykrych i bardzo niebezpiecznych niespodzianek. Latarnia tylko pozornie jest tym, czym wydaje się na pierwszy rzut oka i po dziś dzień skrywa kilka groźnych i plugawych tajemnic. Historia W burzliwą noc 1764 roku na rafie rozbił się statek. Choć na wybrzeżu płonęło światło latarni, okręt wpadł na skały i zatonął, zabierając ze sobą całą załogę – oprócz jednej osoby. Miejsce, w którym zatonął, znane było z dziwnych prądów i zdradliwych wirów, więc z łatwością pochłonęło prawie wszystkich marynarzy. Ocalony, gdy tylko odzyskał zmysły, wskazał winnego – był nim latarnik, który wysyłał do statku fałszywe sygnały. Z centrum miasta czym prędzej ruszył tłum, by wymierzyć mężczyźnie karę za jego zbrodnię. Czym prędzej go osądzono i powieszono ku uciesze gawiedzi. Potem wysłano gońca, by wysłał prośbę o innego latarnika. Zanim jednak przybył zastępca, na morzu rozegrały się kolejne tragedie. Następne trzy statki rozbiły się na skałach, a szczęśliwcy, którym udało się uratować za każdym razem mówili o zwodniczym świetle z latarni. Gdzieniegdzie szemrano już o tym, że budowla jest przeklęta, lecz władze miasta uznały, że to naśladowcy latarnika wprowadzają w życie szatański plan i kazały rozmontować światło latarni, by zapobiec kolejnym nieszczęściom. Miasto musiało na tym ucierpieć, lecz innego wyjścia nie było. Wydaje się, że była to słuszna decyzja – żaden już okręt nie został ściągnięty i rozbity na skałach. Od tego czasu przez wiele lat budynek stał opustoszały. Próbę przywrócenia mu świetności podjęto na początku dwudziestego wieku. Zamożny inwestor postanowił odremontować latarnię i odsprzedać miastu, którego port bardzo by na tym skorzystał. Szeroko zakrojone plany spaliły jednak na panewce, bo los nie sprzyjał przedsięwzięciu – regularnie zdarzały się wypadki. W końcu doszło do śmiertelnych, robotnicy odmówili pracy i inwestor się wycofał. Uznał, że równie dobrym interesem będzie zbudowanie nowej latarni i zostawienie starej samej sobie. Tak też się stało, a ta, opustoszała i porzucana, trwa w tym stanie do dziś. Za kulisami Latarnik był odpowiedzialny za rozbicie tylko pierwszego ze statków. Po tym wydarzeniu został niemal natychmiast zatrzymany, szybko skazany i powieszony. Jednak jego, powodowana prawdopodobnie szaleństwem, zbrodnia przebudziła w latarni coś, co miało ochotę na dalsze katastrofy i więcej ofiar przybrzeżnych skał. Młody genius territorialis (patrz Mag: Przebudzenie, strona 331) kontrolując latarnię, manipulując świetlnymi znakami doprowadził do zguby jeszcze trzy okręty, nim latarnia została zamknięta, a jej lampa rozmontowana. Jednak dziwne zdarzenia sprawiły, że w miejscu, gdzie niegdyś płonęło światło, narodziło się Źródło o rezonansie fałszu. Duch potrzebował dużo czasu, by zrozumieć choćby podstawy tego zjawiska, ale gdy mu się to udało, zrozumiał, że ma dostęp do niewyczerpanego źródła energii. Przez wiele lat uczył się, a potem doskonalił metody wchłaniania many, ale trud opłacił się. Z każdym dniem duch pasie się i rośnie na czystej mocy magicznej. Ponadto istocie udało się znaleźć sposób na wykorzystanie do swych celów umarłych. Na statkach, które zatopiła, roi się od nieukojonych zjaw - ślepych na świat żywych, słabych i łatwych do manipulowania. Duch wpierw ich obserwował, a potem nauczył się wzywać do swojej siedziby i kontrolować. Nie jest to dla niego łatwe, ale raz na kilka lat przywołuje kolejną zjawę, by zasiliła jego świtę. Umarli marynarze strzegą teraz latarni, ujawniając się, gdy ktoś spróbuje zagrozić jej właścicielowi. Mechanika Zdobywanie powszechnych informacji o latarni nie powinno nastręczyć kłopotów. Najlepszym źródłem będzie miejska biblioteka i roczniki gazet. Do wydobycia z nich wiadomości wymagany będzie złożony test Intelgencja + Wykształcenie, a zależnie od uzyskanej liczby sukcesów, postać uzyska następujące informacje:
  • 10 sukcesów – Katastrofy okrętów wywołane wadliwym działaniem latarni;
  • 15 sukcesów – Udział latarnika; problemy przy próbie renowacji budynku;
  • 20 sukcesów – Nieznany naśladowca latarnika;
Można próbować uzyskać te same informacje korzystając z zasobów sieciowych, wykonując test Inteligencja + Informatyka, ale on obarczony jest modyfikatorem -3. Udany test Inteligencja + Okultyzm z modyfikatorem -3 pozwoli przywołać legendę, wedle której zjawy z zatopionych okrętów ściągały na skały następne, by mścić się na żywych. Fakt, iż latarnik jest odpowiedzialny tylko za pierwszy rozbity okręt, może ujawnić on sam – jego zjawa błąka się wciąż po cmentarzu. Tam też znajduje się pomnik upamiętniający zmarłych w katastrofach, włącznie z datami wypadków. Bezpośrednie badanie latarni może przynieść dość dużo wiadomości, choć jest też bardziej niebezpieczne. Ducha miejsca można wykryć za pomocą Wiedźmiego wzroku z arkanum Ducha. Wymaga to zwycięstwa w teście przeciwstawnym Czujność + Okultyzm zmniejszonym o 3 kości w ciągu dnia przeciw Finezji ducha. Za pomocą tego samego zaklęcia z arkanum Pierwotnego można próbować zaobserwować, jak duch wchłania Manę ze Źródła. Wymaga to tego samego testu, co poprzedni, a jeśli postać w nim zwycięży, ujrzy przez krótki moment końcówki macek zbudowanych z drobinek wchłanianej przez ducha energii magicznej. Wiedźmi wzrok zbudowany z arkanum Materii pozwala, po udanym teście Inteligencja + Okultyzm, stwierdzić, że latarnia jest tak naprawdę w doskonałym stanie, dużo lepszym, niż wskazywałoby na to jej wiek oraz pozorny wygląd. Te same rezultaty da udany test Inteligencja + Nauka zmniejszony o 3 kości. Oczywiście, przeprowadzanie tych badań będąc w latarni jest dość ryzykowne, można jednak tego uniknąć korzystając z magii pokrewieństw.
Pewne informacje można uzyskać również od zjaw marynarzy. Co prawda raczej nie od tych, którzy są zgromadzeni wokół latarni, choć dobrze wyszkolony Moros może spróbować zmusić je do mówienia. Będzie musiał jednak zwyciężyć w teście przeciwstawnym z duchem miejsca, który będzie używał puli Moc + Finezja. Innym źródłem informacji są zjawy zamieszkujące wraki okrętów, z nimi kontakty powinny być łatwiejsze, bo – zazwyczaj – nie są niebezpieczne. Mogą opowiedzieć o tym, jak co kilka lat jeden z nich widzi światło latarni, a potem odchodzi z wraku w jej kierunku, by nigdy nie wrócić. Można ich uwolnić, a dzięki temu odebrać latarni wiele potencjalnych sług, wydobywając ich ciała i zapewniając im godny pochówek. Pozbyć się ducha można na kilka sposobów. Można spróbować go wyegzorcyzmować z latarni w tradycyjny sposób, jak zjawę (patrz Świat Mroku, strona 214), co wypchnie go tymczasowo (do następnego zmierzchu) do Cienia. Tam można na niego uderzyć cała grupą, obedrzeć z Esencji, a potem zniszczyć. Alternatywnie i zgodnie z jej przekleństwem trzeba dostać się w nocy na szczyt latarni, a potem efektywnie wykorzystać ją do pomocy jakiemuś okrętowi. Będzie to zapewne wymagać pozwolenia od władz miasta i przekazania informacji do kapitanatu – jednak nie powinno to stanowić problemu dla grupy Przebudzonych. Nieco większy pojawi się przy wdarciu do środka i walce z duchami. Można próbować rozwiązywać to za pomocą magii pokrewieństw, ale wtedy duch zacznie reformować latarnię tak, by nie przepuszczała światła (wymaga to wydania esencji). Trzeba to zrobić od środka – uszkadzając nieco latarnię, gdy zajdzie taka potrzeba. Może się wydawać, że wystarczy wysadzić latarnię – ta jednak zreformuje się po prostu następnego zmierzchu, korzystając ze swoich wpływów. Jeśli bohaterowie spróbują pokazać to Uśpionym, jako przedziwny fenomen, to jedynym efektem będzie większe zainteresowanie Strażników Zasłony tym regionem. Ducha nie interesuje utrzymywanie tajemnicy. Dodatkowo destrukcja budowli zniszczy prawdopodobnie źródło, pozbawiając Przebudzonych tego, o co prawdopodobnie walczą. Statystyki ducha i zjaw Fałszywy przewodnik Ranga: 3 Atrybuty: Moc 5, Finezja 9, Odporność 5 Siła Woli: 10 Esencja: 20 (Max 20) Inicjatywa: 14 Obrona: 9 Szybkość: Brak Rozmiar: 40 Korpus: 45 Wpływy: Latarnia 5, Fałsz 2 Numina: Nadnaturalny zmysł, Zew, Wessanie many Przekleństwo (Ban):
  • Duch może oddziaływać za pomocą swoich zdolności tylko w nocy.
  • Jeśli budynek latarni zostanie wykorzystany zgodnie z przeznaczeniem i doprowadzi do uratowania statku, duch zostaje zniszczony.
Nowe Numiny:
  • Zew
Dzięki tej Numinie duch może przywoływać i wiązać ze sobą zjawy. Wymaga to zwycięstwa w teście Moc + Finezja ducha przeciw Moc + Odporność zjawy i wydania punktu Siły Woli. Jeśli duch zwycięży, musi dodatkowo wydać kropkę Siły Woli. Od tego zjawa jest z nim związana, jest kotwicą staje się latarnia, a Fałszywy Przewodnik może wydawać jej dowolne polecenia. Zasięg działania wynosi Moc w milach.
  • Nadnaturalny zmysł
Działa podobnie jak Nadnaturalny zmysł Przebudzonych (patrz Mag: Przebudzenie, str. 110)
  • Wessanie many
Duch jest w stanie wsysać manę ze źródła i zamieniać ją na Esencję. Wessanie jednego punktu zajmuje mu rundę.
Pomysły na przygody
  • Najprostszym sposobem wykorzystania latarni w grze, jest postawienie jej jako przeciwnika Przebudzonych, pragnących zdobyć źródło. Konflikt można łatwo zaostrzyć, powodując zatopienie przez ducha statku z ważną dla postaci osobą lub przedmiotem. Co więcej, jeśli na okręcie był mag, latarnia może i jego spróbować wchłonąć, zyskując potężnego sprzymierzeńca - Maga-Zjawę (patrz Mag: Przebudzenie, str. 327). Nie jest to jednak jedyna możliwość, jaką daje wprowadzenie w kronice genius territorialis.
  • Odległy wróg Latarnia postanowiła rozszerzyć pole swojej działalności i zagarnąć większą część miasta dla siebie. W tym celu zgromadziła dużę liczbę zjaw z okrętów. Potem dzięki swej mocy pozwoliła im oddalać się od ich kotwic i nękać miasto. Zjawy wykorzystują jedną z numin – fantazm – by doprowadzać mieszkańców do zguby, co wytwarza rezonans zgodny z tym, posiadanym przez ducha latarni. W efekcie może on zapuszczać swoje macki, niczym korzenie, coraz głębiej we wnętrze lądu. Tym sposobem, nawet jeśli bohaterowie dotąd trzymali się z dala od przeklętego miejsca, teraz zostaną zmuszeni, by stawić mu czoła.
  • Nieoczekiwany sojusznik W pewnym momencie duch osiągnie czwartą rangę, a jego potęgą wzrośnie do takiego stopnia, że dotychczasowa egzystencja przestanie mu odpowiadać. W tej sytuacji postanowi użyć źródła jako atutu i karty przetargowej w stosunku do grupy magów – w końcu nieraz widział grupki Przebudzonych próbujących wydrzeć manę ze szczytu wieży. Zamiast walczyć z postaciami, spróbuje przeciągnąć ich na swoją stronę, komunikując się z nimi za pomogą zjaw, dając do wykorzystania źródło, a w zamian żądając pewnych przysług. Po co zadowalać się byle latarnią, kiedy można stać się genius loci całego miasta? A grupa Przebudzonych może w tym skutecznie pomóc.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Mój dom to moja twierdza
Czyli o zalecie Sanktum w Przebudzeniu.
Chicago
- recenzja

Komentarze


NoOne3
   
Ocena:
0
Nieładnie tak się wpisywać z samymi pretensjami, ale pod kątem magowym i mechanicznym trudno mi tekst ocenić.

Gryzie mnie jednak pewien bug merytoryczny.
W jaki sposób latarnik miałby dawać mylne sygnały, skoro nie kontaktuje się on w żaden sposób z kapitanem, czy sternikiem okrętu, zwłaszcza w 1764r.? Jedyną informacją, jaką przekazuje światło latarni jest jej pozycja i ewentualnie sygnał świetlny identyfikujący daną latarnię (O ile przyjmiemy, że był on już wówczas stosowany).
Lepszym rozwiązaniem byłoby napomknięcie, że latarnik w jakiś sposób zaniedbał obowiązków, lub były przesłanki, że celowo wyłączył latarnię, a sam tłum, wśród którego były rodziny marynarzy wymierzył mu sprawiedliwość, lub doprowadził do jego skazania.
23-11-2007 13:21
Gruszczy
   
Ocena:
0
No, nie znam się aż tak na latarniach :-) Skoro jednak sam podsuwasz rozwiązanie, które pozwala osiągnąć to samo, to jest spoko :-)
23-11-2007 14:44
arro
   
Ocena:
0
A może odprawił bluźnierczy rytuał który sprawił, że światło emitowane przez latarnię sprawiało wrażenie bardzo odległego?
;)
23-11-2007 16:20
Farindel
   
Ocena:
0
Kolejny dobry artykuł do nMaga. Naprawde pożądne kawałki roboty. Czekam na podobne do Czarnej lini
23-11-2007 22:08
Gerard Heime
   
Ocena:
0
NoOne3 - chciałbym zauważyć, że intensywnością światła latarnia może zmylić załogę okrętu. Kapitan może ocenić, że latarnia, a więc i ląd, są dalej niżby to wskazywała rzeczywistość. Jak łatwo się domyślić, okręt może wpaść wtedy na rafy/skały/mieliznę itp.
23-11-2007 22:27
NoOne3
   
Ocena:
0
Intensywnością światła? Moim zdaniem trochę to naciągane. Nawigacji nie można opierać na czymś tak niepewnym i podatnym na wpływ warunków atmosferycznych.
23-11-2007 23:19
bob_thorp
   
Ocena:
0
1764 nie było GPSa... szalał sztorm wiec zapomnij o gwiazdach. Światło latarni to jedyna wskazówka.
24-11-2007 11:13
Fungus
   
Ocena:
0
Problem jest taki ze o ile dzisiaj latarnie mrugaja kodowo, do tego najczesciej maja tez nadajniki radiowe i odpowiednie sygnary radarowe, to wczesniej w zasadzie poza sama informacja "tu jestem" wiecej nie przekazywaly. A namiar nie zalezy przeciez od intesywnosci swiatla ;-)
Moze ewentualnie dalo sie rozpoznac jaka to latarnia po okresie obrotu latarni, i wtedy moznaby oszukac statek ze jest w innym miejscu niz faktycznie sie znajdowal, ale wydaje mi sie ze w 1764 mechanizmy nie byly jeszcze na tyle godne zaufania (ani i siec latarn tak gesta) zeby bylo to bardzo prawdopodobne.

Najsensowniejsze wydaje mi sie zaproponowane przez NoOne'a celowe zgaszenie latarni. Inaczej trudno sobie wyobrazic jakies manipulacje ktore moglby statek zmylic - moze zaslonienie czesci luku zeby nawigator sadzil ze wyplynal juz poza strefe latarni, ale to troche naciagane.

Chyba ze, jak sugeruje arro, sam latarnik maczal palce w jakiejs czarnej magii i jakas iluzja sciagnal nieszczesnych marynarzy w ramiona smierci.
24-11-2007 23:15
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Skonsultowałem kwestię latarni z wiarygodnym źródłem (jakim wydaje mi się być komandor-porucznik Marynarki Wojennej).

Otóż, jedyne dwie możliwości wprowadzenia w błąd statku w tamtym okresie, było bądź wygaszenie źródła światła, bądź przeniesienie go w inne miejsce (to drugie było stosowane z powodzeniem przez Anglików podczas inwazji Wielkiej Armady - nadbrzeżna ludność wprowadzała w ten sposób okręty na skały bądź mielizny, po czym łupiła je).

O ile istniała techniczna możliwość zmiany intensywności światła, to nie miało to większego wpływu na nawigację. Światło latarni traktowano orientacyjnie, i choć znano dystans widzialności latarni, to nie stosowano tego w nawigacji.

Niestety, połączenie telefoniczne było dość kapryśne i nie udało mi się wyłapać wszystkich faktów (w dość dużej ilości przedstawianych przez mojego rozmówcę). Zdaje się, że można było stosować latarnie (w ilości 2 lub więcej) do triangulacji w celu ustalenia położenia, gdy znamy odległość od latarni, lub resekcji (w ilości 3 lub więcej) gdy nie znamy odległości (staram się jeszcze ustalić, do jakiego zakresu można zawęzić położenie statku mając 2 latarnie, ale nie mając odległości) - tu częściowo posługuję się nikłą wiedzą własną.

XIXw i światło elektryczne to nadawanie latarniom kodów rozpoznawczych (przerw między impulsami światła różnej długości) umożliwiających identyfikację. Wcześniej tego nie stosowano, więc zidentyfikować latarnię można było tylko po innych przesłankach.
24-11-2007 23:38
Gruszczy
   
Ocena:
0
Cholerni symulacjoniści ;-) F-M, Gerdziu, dzięki za obszerne wyjaśnienia :-) Teraz narratorzy pragnący zachować możliwy realizm powinni mieć proste zadanie.
25-11-2007 00:51
~Zolw

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"(staram się jeszcze ustalić, do jakiego zakresu można zawęzić położenie statku mając 2 latarnie, ale nie mając odległości) - tu częściowo posługuję się nikłą wiedzą własną."

Wbrew pozorom nie jest to tak skomplikowane, jak by Gerard chcial przedstawic. statek i 2 latarnie tworza trojkat. wystarczy wyliczyc kat miedzy dwoma latarniami widzianymi ze statku zeby ustalic jego pozycje.
26-11-2007 13:14
Szczur
    @Żółw
Ocena:
0
Triangulacja właśnie na tym założeniu się opiera i tak była wykorzystywana, tylko że oprócz kąta do dwóch latarni musimy znać odległość pomiędzy nimi - czyli musimy wiedzieć o jakie latarnie chodzi (kierując się np. ich wysokością).

W przypadku nieznajomości odległości pomiędzy obserwowanymi latarniami na podstawie dwóch latarni nie jesteśmy w stanie wyliczyć własnej pozycji metodą triangulacji.

Latarnik umieszczając światło niżej niż na szczycie latarni mógł moim zdaniem z powodzeniem 'udawać' inną latarnię i wprowadzać załogi w błąd.
26-11-2007 14:19
NoOne3
   
Ocena:
0
Cytat:"Wbrew pozorom nie jest to tak skomplikowane, jak by Gerard chcial przedstawic. statek i 2 latarnie tworza trojkat. wystarczy wyliczyc kat miedzy dwoma latarniami widzianymi ze statku zeby ustalic jego pozycje."

No właśnie nie wystarczy. Triangulację pozycji statku można przeprowadzić, ale mierząc z dwóch punktów kolejno kąt między statkiem i pozostałym punktem. Z pokładu możemy zmierzyć jedynie kąt między punktami i nawet mając ich wzajemną odległość jesteśmy krótcy o jedną niewiadomą.

I nie sądzę też, żeby latarnie rozpoznawano po wysokości ich światła. Nie wiem jak to było w roku 1764, bo to dopiero początek ery latarni morskich, ale latarnie w przypadku braku widoczności rozpoznaje się po charakterystyce światła (kolorze i częstotliwości), a nie wysokości. Nie ma nawigacyjnych metod określenia wysokości światła.

Chyba, że uznamy, że nawigacja odbywała się "na oko", a nie przy pomocy przyrządów i latarnia udawało samą siebie tylko dalej. wtedy rzeczywiście słabsze światło niżej nad horyzontem (powiedzmy u stóp latarni) miałoby szansę wprowadzić zamieszanie, ale podejrzewam że podobnie byłoby, gdyby latarnik zgasił lampę i poszedł spać.
27-11-2007 00:53
Szczur
   
Ocena:
0
Początek ery latarni morskich to był p.n.e ;) W 1764 to w większości krajów morskich latarnie były w klasycznej postaci już od stulecia.
Nie jestem żeglarzem żeby się na tym znać, ale akurat na mapach w przypadku latarni morskich oznaczana jest wysokość światła do teraz. W 1764 nie było raczej możliwości rozpoznawania po charakterystyce światła - było to jeszcze przed systemem Arganda.
27-11-2007 06:59
NoOne3
   
Ocena:
0
Kilka przykładowych problemów z dziedziny nawigacji.
tutaj
Metoda określania odległości opiera się na wysokości samego budynku i może być nie do zastosowania w nocy, czy przy słabej widoczności.

Co do ery latarni, to rzeczywiście palnąłem, ale dopiero lampa Arganda (1781r.) z soczewką (1810r.) pozwoliła na rozwinięcie nawigacji przy ich użyciu. Wczesniej latarnia była tylko światłem na brzegu. Rozróżnianie ich było raczej co najwyżej zgadywaniem.

Choć też przyznam, że żeglarz ze mnie szuwarowo-bagienny.
27-11-2007 12:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.