Rodzinne omeny śmierci
Wiara w rodzinne zwiastuny śmierci były kiedyś bardzo popularna w Brytanii. Jeden ze sławniejszych, dotyczący Breretonsów, rodu z Cheshire, opisany został przez angielskiego antykwariusza Williama Camdena w kronice Britannia (1586). Jak napisał: "Zanim umarł ktoś z dziedziców domu Breretonsów, w pobliskiej sadzawce widywano złączone pnie drzew, które pływały tam przez kilka dni". Należałoby dodać, że widywano je tylko na krótko przed zgonem któregoś ze spadkobierców.
Rozpowszechniona było wierzenie, że drzewa umierając lub zrzucając gałęzie ostrzegają przed nieszczęściem. Czasem dotyczyło to konkretnego drzewa i związanego z nim rodu:
Dąb Errol w Szkockim Perthshire jest przykładem tego typu wierzeń. Leżący blisko niego majątek Errol należał do rodziny Hay i związana z nim przepowiednia głosiła: "kiedy korzeń dębu zbutwieje, na palenisku w Errol wyrośnie trawa". Na początku XIX wieku rodzina sprzedała posiadłość, podobno przyczyną było ścięcie drzewa.
Znanymi ze zrzucania gałęzi przed zgonami drzewami były, rosnący na szkockim zamku Dalhousie w Lothian, dąb Edgewell, związany z rodziną Ramsayów i wiąz Eckleyów w Credenhill Court.
Znane też były innego rodzaju zwiastuny śmierci:- Rodzinie Cliftonsów z angielskiego Nottinghamshire fatalnie wróżyło złapanie jesiotra na rzece Trent.
- Śmierć w zamieszkującej zamek Closeburn rodzinie Kirkpatrick zapowiadana była przez pojawienie się na pobliskim jeziorze łabędzia.
- Ptaki związane też były z rodem Oxenham z South Zeal (Devon). Nie podany jest konkretny gatunek, ale upierzenie - białe lub białopierśne. Pierwsze wzmianki na ten temat pochodzą z 1641 roku, wspomniano tam o dwukrotnym pojawieniu się pojedynczego ptaka w latach 1618 i 1635. Członkowie rodziny utrzymywali, że widzieli go także w 1743 i 1873, tuż przed zgonem ówczesnych głów rodu.
Ruchome trumny
W 1807 roku Thomas Chase, plantator z Barbados zakupił na cmentarzu w Christ Church rodzinny grobowiec. Tego samego roku pochowano tam jego krewną, następnego zaś córeczkę Mary Ann. W 1812 zmarła mu druga córka, Dorcas. Gdy po kilku miesiącach otwarto grobowiec, by pochować już samego Thomasa odkryto, że trumna Mary Ann stoi oparta o ścianę, a pozostałe są poprzestawiane. Zaskoczeni ludzie poustawiali je na miejscach.
W 1816 roku, w odstępie siedmiu tygodni, odbyły się następne pogrzeby w rodzinie Chase, w obu przypadkach trumny były poprzestawiane, a co dziwne, wysypany w krypcie piasek pozostał gładki i nienaruszony. Błyskawicznie zaczęły krążyć opowieści o złych duchach i Thomasie, jako strasznym okrutniku.
Na kolejnym pogrzebie w 1819 roku zebrały się tłumy ludzi ciekawych, czy i tym razem trumny będą poprzestawiane, wszystko nadzorował lord Combermere ówczesny gubernator Barbados. Z pamiętnika jego żony wynika, że obejrzał dokładnie grobowiec z zewnątrz i wewnątrz, koordynował układanie trumien, wysypanie podłogi piaskiem i pieczętowanie drzwi wraz z umieszczeniem na nich "tajnych znaków".
Lord musiał ponownie zbadać sprawę, gdy 18 września 1820 roku doniesiono mu o hałasach wydobywających się z krypty. Drzwi z nienaruszonymi pieczęciami otwarto z trudem - trumny znowu były poprzestawiane, a jedna z nich uszkodziła nawet kamienną ścianę.
Ostatecznie krewni Chase'ów przenieśli trumny w inne miejsce. Nastał spokój, a grobowiec jest do dziś pusty.
W Anglii podobne zjawiska udokumentowano w XVIII wieku nieopodal Bury St Edmunds i na początku XIX wieku w Stamford. Identyczny przypadek miał miejsce w 1844 roku na bałtyckiej wyspie Saaremaa - grobowiec zbadano i zaplombowano. Hałasy trwały jednak aż do przeniesienia zmarłych w inne miejsce.
Tłumaczy się to jako efekt zalewających krypy wód podskórnych lub ruchów tektonicznych.
Ogniste Niemowlęta
Najlepiej udokumentowany przykład manifestacji widma ognistego niemowlęcia stworzył szkocki powieściopisarz sir Walter Scott. Dowiedział się o tym od wicehrabiego Castlereagha, który opowiedział mu, jak pewnego razu, gdy przyglądał się dogasającemu ogniowi, zobaczył wyłaniającą się z kominka zjawę. Było to piękne, świetliste dziecko, które ruszyło w stronę jego łóżka rosnąc z każdym krokiem, po chwili zawróciło malejąc, aż w końcu znikło na powrót w kominku. Zięć Scotta Lockhart wiele razy słyszał tę opowieść i według jego relacji owo dziecko było nagie, a powiększając się przybierało formę niesamowicie bladego olbrzyma. Miał on krwawiącą ranę na skroni i oczy przepełnione rozpaczą i szaleństwem
Sam Scott nie wiedział, co myśleć o tej sprawie, wicehrabia bowiem był osobą twardo stąpającą po ziemi. Ostatecznie widzenie to przypisał chwilowej utracie zmysłów, przypomniał je sobie jednak 12 sierpnia 1822 roku, gdy Castlereagh popełnił samobójstwo, podcinając sobie gardło.
Mit ognistych niemowląt, zwanych też świetlistymi chłopcami, pochodzi z niemieckich podań o duszach dzieci zabitych przez swoje matki. Mówiono o nich również na terenach Cumbrii (Anglia), gdzie w IX i X wieku osiedliły się ludy germańskie. Leżący tam zamek Corby był podobno nawiedzany przez łagodnego, ubranego na biało, złotowłosego chłopca. Jednym ze światków jego obecności był pastor z Greystoke, widział go podróżując nocą 8 września 1803 roku.
Zjawy w postaci chłopców o świetlistych twarzach widywano też w domach hrabstwa Lincolnshire czy też w zamku Chillingham (Northumberland).
Rodzina Lyttonów, zamieszkująca w Knebworth House (Hertfordshire), uważała ducha świetlistego chłopca za wróżbę śmierci.
Ogólnie panowało przekonanie, że widma te przepowiadają nieszczęście i gwałtowny zgon.
Pibloqtok
Jest rok 1909. Inahloo, jedna z 20. eskimoskich kobiet biorących udział w wyprawie badawczej Roberta E. Peary'ego, zaczęła się nagle dziwnie zachowywać. Zrzuciła ubranie, zaczęła chodzić po statku naśladując zwierzęce odgłosy, po czym zeskoczyła na śnieg i uciekła. Gdy odnaleziono ją kilometr dalej, grzebała dłońmi w śniegu i krzyczała tocząc pianę z ust. Po jakiejś godzinie zaczęła rozpaczliwie szlochać, by ostatecznie spokojnie zasnąć. Gdy się obudziła nic nie pamiętała, dziwne napady miało jeszcze 7 innych kobiet.
Fenomen ten to pibloqtok, zwany prościej "arktyczną histerią" jest dość powszechnym zjawiskiem w rejonach polarnych, dotyczącym głównie kobiet. Ataki mają różne formy, zaczynają się zazwyczaj cichym nuceniem lub rytmicznym klaskaniem, kobiety w większości przypadków zrzucają odzienie. Często uderzają bez opamiętania w dłonie, szczekają, wyją, czołgają się lub brodzą w śniegu, śpiewając i krzycząc, bez względu na zimno i obecnych ludzi. Po godzinie lub dwóch napad mija kończąc się wybuchem płaczu, konwulsji lub wiciem się po ziemi, a ofiara zapada w mocny, głęboki sen, by po przebudzeniu niczego nie pamiętać.
Ta chwilowa utrata zdrowych zmysłów zdarza się zazwyczaj pod koniec nocy polarnej. Długotrwały brak słońca, wpływający negatywnie nawet na osoby przyzwyczajone do niego od dziecka, niedobór wapnia w diecie, uczucie zagrożenia, stres a czasem i napięcie seksualne kumulują się wywołując pibloqtok. Tradycyjnie takie zachowania uznawane są za chorobę psychiczną, ale coraz powszechniej traktuje się je jako sposób na rozładowanie stresu lub agresji. Napad mija, a stan "chorego" wraca do normy. Innymi słowy to, co u innych skończyłoby się poważnym załamaniem nerwowym i uznaniem w otoczeniu za szaleńca, dla Eskimosów jest niczym więcej jak niepozostawiającym po sobie śladu incydentem.
Podobna w formie do arktycznej histerii jest ikota, zjawisko dotyczące samodyjskich (północna Rosja) kobiet, najczęściej w dniu ich ślubu. Mają one halucynacje, konwulsje, lub ataki szału. Wszystko mija samoczynnie.
Także w Malezji zdarzają się takie odreagowywania stresu, co ciekawe, w ich przypadku inaczej to wygląda u kobiet, a inaczej u mężczyzn. Kobiety nieopanowanie, wręcz "mechanicznie" naśladują wszystko, co w ich obecności zostało zrobione i powiedziane. Mężczyźni natomiast w amoku uciekają przed wyimaginowanymi wrogami po czym tracą pamięć o wydarzeniu.
Według badających te zjawiska psychologów jest to skuteczny sposób na utrzymanie równowagi psychicznej.
Mały Łajdak
Jest rok 1955, Los Angeles. James Dean 24-letni aktor spotyka w restauracji Aleca Guinnessa z towarzyszką i zaprasza ich do stolika. Przed tym jednak pokazuje im swoje nowe, srebrne porsche 550 spyder, które nazywał Małym Łajdakiem.
Guinness, sam nie wiedząc dlaczego, mówi: "jest piątek 23 września 1955 roku, dziesiąta wieczór. Jeśli wsiądziesz do tego samochodu, za tydzień o tej samej porze nie będziesz już żył". Młody aktor śmieje się serdecznie, a speszony Alec przeprasza za swoje zachowanie.
Wieczorem 30 września świat obiegła wiadomość o tragicznej śmierci Jamesa Deana, który zderzył się czołowo z innym samochodem, ginąc na miejscu.
I tak się wszystko zaczęło:- Po wypadku wrak porsche kupił handlarz częściami samochodowymi, w czasie wyładunku z ciężarówki wóz zsunął się na mechanika, łamiąc mu nogę.
- Jeden z klientów handlarza kupił dwie opony z Małego Łajdaka. W czasie jazdy obie pękły równocześnie. Kierowca ledwo ocalał.
- W październiku 1956 roku, w czasie wyścigu samochodowego ranny zostaje doktor William Eschrid. Jego auto wypadło z zakrętu. Miało zamontowany silnik z porsche.
- W tym samym wyścigu brał udział - i zginął tracąc panowanie nad kierownicą - Troy McHenry. Uderzył w drzewo samochodem z wałem napędowym, wymontowanym z wraku Małego Łajdaka.
- Jakiś czas później w jednym z warsztatów wybuchł wielki pożar, spłonęły wszystkie auta poza resztkami pechowego porsche.
- Następną ofiarą był George Barkius, transportował wrak ciężarówką, gdy niespodziewanie zjechał z drogi, wypadł z szoferki i zginął. Przygnieciony Małym Łajdakiem.